Fałszerstwo w przypadku Geert’a Jana Jansena stało się jedynym wyjściem z ciężkiej sytuacji. Holenderski malarz i historyk sztuki prowadził w Amsterdamie własną galerię „Jacob & Raam”, której swego czasu jedynymi gośćmi byli komornicy. Niestety interes nie szedł tak dobrze, jak było to zaplanowane. Jansen nie chciał jednak zamykać galerii. Tak naprawdę fałszerzem stał się przypadkiem. Zaczął skromnie, zmieniając proste plakaty dopisując ołówkiem numer, a zawijasem fałszując podpis. Tak przygotowane plakaty sprzedawał jako limitowaną edycję litografii. Dzięki wpływom z tego procederu mógł zapełnić swoją galerię płótnami, które naprawdę podziwiał. Pokusa wyjścia poza podrabianie podpisów ku podrabianiu samych obrazów, była już tylko kwestią czasu. Tak to się zaczyna. Pojawia się problem, który artysta chce „przeskoczyć”: czy to niezrozumienie artystyczne ze strony publiki, czy to brak funduszy na utrzymanie się. Zawsze jest jakiś powód z zewnątrz, który jest motywacją do działania. Pierwsza próba, która okazała się udana, poprowadziła lawinę fałszerstw.
Sygnatury fałszowanych artystów, od góry: Appel, Picasso, Dali, Chagall; źródło: http://www.louistinner.nl
Geert Jansen podrobił tysiące płócien, a także rysunków i akwarel. Ponad tysiąc razy oszukał znawców, handlarzy i kupców. Przyczynił się nie tylko do tego, że tysiąc podróbek kształtowało opinię publiczną, ale także tysiąckrotnie wprowadził w błąd naukowców. Do tej pory fałszywe obrazy Picassa wykonane przez Jansena widnieją w catalogue raisonne przedstawiciela kubizmu. Jak twierdzi fałszerz, nie znajdował żadnej przyjemności w samym oszustwie. Nie o to chodziło, aby oszukiwać. Prawdziwą przyjemność odczuwał podczas opanowywania stylu artysty. Było w tym coś podniecającego, a zwłaszcza moment wstawienia w odpowiednim miejscu sygnatury. Zapełniając swoją galerię samymi sławami, fałszerz opanował sztukę takich twórców jak: Appel, Picasso, de Kooning, Chagall, Matisse. Fałszerski interes tak dobrze prosperował, że sam zaczął wierzyć, że namalował kilka prawdziwych obrazów Picassa.
Geert Jansen na tle podrobionego dzieła Karela Appel; źródło: http://www.rnw.nl
Geert Jansen, fałszywy Karel Appel; źrodło: http://www.rnw.nl
Geert Jansen, fałszywy Gustav Klimt; źrodło: http://www.rnw.nl
Kariera Geerta Jana Jansena zakończyła się nie przez czujne oko krytyki, ani przez jeszcze czujniejsze oko rzeczoznawców… a przez błąd ortograficzny. W roku 1994 w jednej z monachijskich galerii sztuki, podając się za handlarza, zaproponował trzy dzieła: Karela Appla, Asgera Jorna i Chagalla. Eksperci od razu uznali oferowane dzieła za autentyki, tylko jeden mały szczegół przykuł uwagę młodego stażysty, na dokumencie który potwierdzał pochodzenie dzieła. Otóż w papierach dotyczących rzekomego Chagalla napisano „environs” zamiast „environ”. W związku z tą literówką władze galerii skontaktowały się z paryskim Towarzystwem Chagallowskim, które orzekło, że przedstawiona praca jest świetnym falsyfikatem. Następnie wszczęto śledztwo, które doprowadziło do mieszkania Geerta Jansena i jego tysiąca sześciuset podrobionych płócien. Trafił do więzienia, gdzie był ponoć szczególnie dobrze traktowany. Gdy tylko trafił za kratki, rada gubernatorów poprosiła fałszerza, aby machnął dla nich kilka Picassów.
Geert Jansen stoi przed swoimi obrazami „Miro” oraz „Botero”, które znajdują się w holenderskim Ijsselhal w Zwolle. Jego obrazy nie były do odróżnienia od oryginałów. Holandia 2.11.2005 Photo by Michael Kooren
źródło: http://www.vincentboon.nl
To zabawne, ale osoby które padły ofiarą Geerta, nie chciały zeznawać. Policja, a także prokuratura apelowały do kolekcjonerów, aby ci zgłaszali się jeśli istnieje podejrzenie, że zakupili falsyfikat. Nikt się jednak nie zgłosił. Dalej władze Francji postanowiły zagrozić, że oskarżą posiadaczy o współuczestnictwo, jeśli ci nie zechcą złożyć zeznań. I tu nadal nikt się nie zgłosił. Policja nie dawała za wygraną i udało im się złapać kilku nabywców. Oni jednak stanowczo zaprzeczali, jakoby ich dzieła były falsyfikatami, inni mówili, że nie interesuje ich podpis, a samo dzieło. Jak twierdził artysta, wielu z tych, którzy zachowali jego dzieła przeczeka rok czy dwa i sprzeda je dalej. W ten sposób dzieło staje się coraz bardziej autentyczne. Nabiera autentyzmu w procesie przechodzenia z „rąk do rąk”. Im dłużej podrobione obiekty znajdują się w obiegu i im dłużej zasilają galerie czy muzea, tym bardziej nasycają się autentyzmem. I tak dzieło fałszywe umieszczane w katalogu z podpisem fałszowanego artysty przenika do świadomości ludzkiej jako oryginał. A proces ten z biegiem lat, staje się tylko umacniany. Po spędzeniu pięciu lat w francuskim więzieniu Jansen wrócił do Holandii i wciąż maluje dzieła mistrzów, tyle że na odwrocie płócien umieszcza słowo „falsyfikat”, a u dołu obrazów sygnaturę „dla Matisse’a”. Jak powiedział Geert Jansen: „Osobiście jestem przeciwny fałszerstwu, chyba że jest doskonałe”.
Zapraszam do obejrzenia filmu:
http://video.interia.pl/obejrzyj,film,98461
Oprac. na podstawie F. Wynne, To ja byłem Vermeerem, Poznań 2007.
AF